Gdyby był obecnie rok 1817, na pewno nie prowadziłbym bloga w
Internecie, ponieważ Internet w ogóle wtedy nie istniał. W tamtych czasach nikt
nawet nie potrafił sobie wyobrazić egzystencji przestrzeni wirtualnej,
stworzonej przez człowieka. Pojęcia wirtualności także wtedy nie znano.
Gdybym we wspomnianym roku zajmował się pisaniem, tworzyłbym
teksty osadzone tematycznie w ówczesnych realiach. Jeżeli udałoby mi się
gdziekolwiek opublikować moją twórczość, to występowałaby zdecydowanie w formie
papierowej.
W roku 1817, Napoleon Bonaparte przebywał na wyspie Świętej
Heleny, a w Warszawie i okolicach Warszawy panował wtedy względny spokój. Egzystowało
wtedy Księstwo Warszawskie, zwane też Królestwem Kongresowym, które miało
ograniczoną autonomię wobec panującego wtedy cara Rosji. Życie zwykłych ludzi
toczyło się swoim rytmem, z dala od kuluarów wielkiej polityki.
W tamtych okolicznościach istniałoby prawdopodobieństwo, że
moja twórczość mogłaby mi pomóc w osiąganiu dochodów, które pozwoliłyby mi na
to, abym zajmował się zawodowo pisaniem. Za tym przemawia fakt, że na rynku
medialnym występowała mniejsza konkurencja, a ludzie dowiadywali się o
otaczającym świecie czytając książki, czasopisma i gazety. Obecnie w
przeciwieństwie do tamtych czasów żyjemy w erze informacji, w której otacza nas
ocean informacyjny, zawierający dane o różnym stopniu użyteczności lub
bezużyteczności.
Tematem moich tekstów byłyby być może recenzje sztuk
teatralnych, koncertów muzycznych, imprezy artystyczne odbywające się w domach
prywatnych zamożniejszych rodzin lub na salonach, własne przemyślenia i
przemyślenia innych osób. Pisałbym też o zjawiskach na niebie, o świętach,
legendach, bajkach, przepowiedniach. Może napisałbym wtedy jakąś własną książkę
lub zbiór opowiadań. Niewykluczone, że podjąłbym się komercyjnego tworzenia
wierszy.
Mój blog Swobodne-filozofowanie.pl powstał dwieście lat
później –w roku 2017, w zupełnie innej rzeczywistości.
Tak samo jak w czasach obecnych chodziłbym na ryby, lecz
mój arsenał byłby zdecydowanie skromniejszy. Moje wędki nie miałyby kołowrotków.
Niestety skazany byłbym na przemieszczanie się pieszo lub jakimś pojazdem
konnym, gdyż nie funkcjonowała jeszcze na świecie żadna publiczna trasa kolejowa,
a nieliczne istniejące na świecie samochody znajdowały się wtedy w fazie
eksperymentalnej.
Być może korzystałbym z możliwości upolowania czegoś do
zjedzenia poza miastem, gdybym mógł robić to legalnie, gdyż mięso było kosztownym
produktem spożywczym. Wędek używałbym również do pozyskiwania pożywienia, a nie
tak jak obecnie dla rekreacji i ewentualnie do okazyjnego złowienia kilku rybek
dla smaku. Warto wspomnieć, że dawniej występowały ryby w zdecydowanie większej
obfitości niż dzisiaj, a wody nie zawierały w sobie skażeń chemicznych.
Wyobraziłem sobie moje życie dwieście lat temu, w
optymistycznej wersji. Przyznam, że mimo różnych trudności wolę żyć w obecnych
czasach.